Gdy twój zespół strzela pięć bramek w dwóch meczach, może się wydawać, że gra idzie w dobrym kierunku. Gdy okazuje się, że cztery bramki padają po stałych fragmentach gry, a jeden gol po błędzie bramkarza, wydaje się, że dobrze pracowano nad stałymi fragmentami gry. Nic bardziej mylnego.
Oczywiście, bramkę zdobytą w meczu z Victorią, po wznowieniu gry z autu przyjmuję jako stały fragment gry. Arka Gdynia w tym sezonie już kilka razy pokazała, że wznowienie gry z autu może zmienić losy spotkania. My w ten sposób podwyższyliśmy wynik spotkania w meczu z Victorią. Jak wpadały pozostałe bramki? Bezpośredni strzał głową Demjana po rzucie rożnym, błąd obrony Warty i bramka Kristo po rzucie rożnym, również błąd obrony i strzał Demjana po rzucie wolnym, błąd Prusa i strzał Demjana. Często ten Demjan się pojawia, prawda?
Dobrze mieć w zespole takiego rasowego snajpera, który potrafi wykorzystać błąd obrony. Były król strzelców ekstraklasy pokazuje, że niekoniecznie do trzeciej ligi przychodzi odcinać kupony (pozdrawiam Olek!), jednak sama gra ani rozgrywanie stałych fragmentów gry nie napawa optymizmem. Bramki, które strzelaliśmy to błędy w ustawieniu czy też wybijaniu piłki drużyn przeciwnych. Takie błędy, rzecz jasna, trzeba umieć wykorzystać, jednak czy nie łatwiej by nam było gdybyśmy mieli wypracowane schematy? W momencie, gdy do do rzutu rożnego czy rzutu wolnego podchodzi Zuzak, Mąka czy też Michalski, włącza się maszyna losująca i w zależności, dokładnie jak w kasynie, czy wypadnie parzyste czy nieparzyste, tak piłki trafiają do adresatów. Zastanawiające jest też, że taki piłkarz jak Daniel, mający za sobą grę w ekstraklasie i pierwszej lidze ma problem z dokładnym zagraniem ze stojącej piłki.
Oczywiście, te stałe fragmenty nie biorą się znikąd, stwarzamy jakieś zagrożenie. Słowo "jakieś" oddaje to, co gramy. Cały czas gramy schematycznie, rozgrywamy piłkę na skrzydło, stąd mamy rzuty rożne. Dryblingi, które są wiadome na chwilę przed rozpoczęciem "tańca z piłką" wystarczają, by wymuszać wolne na wysokości dwudziestego metra. Słabość obrońców rywali stwarza nam sytuacje. Ile widzieliśmy dziś prostopadłych podań (nie pytam o górne piłki), otwierających drogę do bramki? Jedno, może dwa podania? Kończyło się na tym, że Stanek i Demjan wracali się po piłkę by rozgrywać, bo nikt nie brał na siebie odpowiedzialności za grę.
Pierwsze trzy spotkania tej rundy sprawiły, że zacząłem tęsknić za Radwańskim. O naszym byłym zawodniku można powiedzieć wiele złego, jednak Adam miał coś, co nie ma Kazimierowicz i Kristo- pomysł na rozgrywanie. Gdy rozgrywaliśmy mecze parą Kazimierowicz- Radawański wiadomo było, że Adam ma rozgrywać piłkę, a Kazimierowicz miał zadanie go asekurować i na odwrót, gdy Kazimierowicz rozgrywał, wychowanek Wisły Płock asekurował pozycję Maćka. W tym momencie mamy parę dwóch defensywnych zawodników i niestety, jeżeli mamy stwarzać zagrożenie po przemyślanych akcjach, któryś z nich musi usiąść na ławce. Grając 4-4-2 dwoma piłkarzami z inklinacjami defensywnymi świata nie zwojujemy, tym bardziej trzeciej ligi. Mam nadzieję, że Smuda da szansę w środku Falonowi lub zmieni naszą taktykę na 4-5-1, gdzie będzie miejsce na kreatywnego piłkarza (Michał Miller na OPŚ?), bo inaczej będziemy się męczyć.
Dziś wygraliśmy na wyjeździe, wystarczył spryt Demjana i błędy obrony Warty, by wywieść trzy punkty z Sieradza. Za tydzień jednak gramy z Sokołem, gdzie już nie będziemy mogli liczyć na błędy rywali. Obyśmy w końcu zaczęli liczyć na swoją grę, bo szczęścia i błędów rywali może w końcu zabraknąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz