Trenerze Smuda, daj się obronić.
Gdy Franiciszek Smuda obejmował zespół Widzewa po Przemysławie Cecherzu pojawiły się wśród kibiców łodzian 2 obozy: Popierający pomysł powrotu Franza i obóz nie widzący w tym ruchu przyszłości. Ja od początku popierałem tę decyzję, mając nadzieję, że doświadczony trener z naszych piłkarzy zrobi walczący do ostatniej minuty zespół. Pierwsze kolejki wyglądały obiecująco, 6 zwycięstw z rzędu, następnie 2 remisy i powrót na zwycięską ścieżkę w meczu z Drwęcą wskazywały że decyzja o zatrudnieniu byłego selekcjonera się obroni. Od 12 kolejki i remisu z ostatnią w tabeli drużyną z Wikielca, gra zespołu wyglądała co raz gorzej tak jak i zdobywcze punktowe (na 21 punktów Widzew zdobył 9 "oczek"). Jednak na zakończenie rundy miałem argumenty do obrony trenera: Drużyna mogła nie być przygotowana fizycznie na styl gry, który Smuda chciał w Widzewie zastosować, nie on odpowiadał za transfery. Wszystko wskazywało na to, że po okresie przygotowawczym spędzonym pod okiem "Franza" zespół odżyje i kwestią czasu będzie zapewnienie sobie awansu.
2 ostrzeżenia, które przeszły niezauważenie.
Pierwsze ostrzeżenie przyszło już po zakończeniu rundy. Trener Smuda swój pierwszy, autorski transfer na Piłsudskiego przeprowadził już na jesień sprowadzając do klubu Daniela Gołębiewskiego. Po pół roku piłkarz rozwiązał kontrakt gdyż po prostu zawiódł. Smuda stwierdził, że pamięta go z okresu w ekstraklasie i jest zdziwiony, że tak wyglądał podczas spotkań w których występował. Parafrazując Zenka Martyniuka: Jak do tego doszło, że nie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, nie wiem. Kontrakt z Gołębiewskim nie został podpisany od razu, dopiero po kilku treningach z zespołem sztab szkoleniowy podjął decyzję o podpisaniu umowy z napastnikiem. Czy nie wiedzieli w jakiej jest formie? Wątpię, by Daniel na treningach prezentował się niczym bożątko futbolu. Dlaczego akurat przywołałem do tablicy przykład Daniela? Bo na treningach jest też Michał Miller, piłkarz w poprzedniej rundzie niezbędny na boisku, teraz po okresie przygotowawczym, gdzie był testowany na obronie, koniec końców usiadł na ławce rezerwowych. Doszło do tego, co słusznie zauważył Bartek Stańdo na Twitterze, że mając do dyspozycji potencjalnie najgroźniejszy atak w lidze: Demjan-Miller, kibice Widzewa zastanawiają się czy Miller faktycznie nie powinien grać na środku obrony. Dodając do tego, że gra Zuzak, który w niczym nie wydaje się lepszy od Michała... Może jednak nie wystarczy zobaczyć jak ktoś wchodzi po schodach.
Drugie ostrzeżenie pojawiło się przed samym startem ligi. Mecz z Bronią Radom przypomniał wszystko co najgorsze w poprzednich rundach. Marnowanie sytuacji, dziura w środku pola, chaos w rozgrywaniu, elektryczność w defensywie i co gorsza- brak ruchu w momencie tworzenia akcji. Co prawda w następnym sparingu Widzew urządził sobie trening strzelecki, jednak niesmak i pewne obawy o formę na start ligi pozostały. Coś się stało, że od meczów, w których graliśmy kombinacyjną piłkę wróciliśmy do gry na chaos.
Trzeba się uczyć na swoich błędach.
Druga połowa meczu ze Świtem. Zieleniecki za lekko podaje do Kozłowskiego, Marcin przeczuwając co się stanie, robi kilka kroków do piłki, przez co ratuje nasz zespół przed kontrą. Identyczna sytuacja miała miejsce w meczu z Sokołem Ostróda w ostatnich minutach spotkania, tam jednak ze złego podania "poszła" kontra i zabrakło spokoju by przyjezdni z Łodzi wywieźli 3 punkty. Ten brak nauki na swoich błędach Kapitana Czerwono-Biało-Czerwonych idealnie pokazuje to co zdarzyło się w Nowym Dworze Mazowieckim. Popełnialiśmy te same błędy co w poprzedniej rundzie. Pierwsza połowa na stojąco, brak ruchu bez piłki, schematycznie rozgrywanie akcji, dziura w środku pola. Oglądając pierwszy mecz na wyjeździe rundy wiosennej człowiek miał Deja-Vu z pierwszego meczu na jesień w Sulejówku. Po raz kolejny ciężko wskazać dobre zmiany Smudy (co tak długo na boisku robił Kwiek i czemu za niego wszedł Kazimierowicz?!) czy znaleźć rękę Franza w naszej grze. Zostaje nadzieja, że zespół wyniesie z tego naukę i nie będziemy musieli słuchać banałów typu "wyjdziemy z tego silniejsi".
Trenerze, ja trenera chcę bronić.
Chciałbym bronić trenera ale naprawdę na ten moment nie mam argumentu. Pozostaje mi czekać na tzw "Smuda Time" i to, że drużyny Franza odpalają zawsze z opóźnieniem. Osobiście, cały czas wierzę w projekt "Smuda w Widzewie do Ekstraklasy", jednak pierwsze dwa mecze sprawiły, że w dyskusjach o przyszłości Widzewa, nie mogę się wcielić w obrońcę Franza.
Trenerze, proszę pójść drogą rywali i "napić się krwi", gorzej nie będzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz